piątek, 28 marca 2014

Zmiany

    W mieszkaniu panował mały rozgardiasz. Gdzieniegdzie porozrzucane były ubrania,a w powietrzu można było poczuć zapach męskich perfum.
-Zrobię coś do jedzenia-rzekł Bruno i udał się w kierunku kuchni.
-Chyba żartujesz- powiedziałam i usiadłam na miękkiej kanapie.
Ten podszedł do szafki i wyciągną opakowanie herbatników.
-Wiem, jakimś romantykiem to nie jestem,ale tylko to mam przy sobie.
-Jakoś imponują mnie takie osoby jak ty.
Chwilę potem zajadaliśmy się słonymi biszkoptami.
-Pokazałabyś mi ten projekt?
-Chyba materiały, bo jak na razie nic nie udało mi się sklecić.
Po czym sięgną po niewielką torbę.
-Psia krew-burkną, kiedy to część rzeczy znalazła się na ziemi.
-Po co ci szminka i damski podkoszulek?-spytałam, biorąc do ręki niewielkie pudełeczko i kawałek materiału.
-Jaka szminka?
-Nie udawaj głupiego... Po prostu pytam, bo co może wydawać się dziewczynie, która znajduje pomadkę w torbie mężczyzny?
-Że mu się coś pomyliło-odparł jak ostatni głuptas.
-Albo,że ma dziewczynę.
-Kasiu, nie bądź już tak podejrzliwa. Czy szminka mojej matki musi psuć nam cały wieczór?
-A kto powiedział,że ma być udany? Chciałam zobaczyć twoje pomysły.
-Mówiłem,że mam totalną pustkę w głowie.
Moje serce jakoś dziwnie zaczęło bić. Chciałam zaprezentować mu swój pomysł,ale coś we mnie wstrząsnęło. Dlaczego głupia ( czy aby na pewno) szminka i koszulka wzbudziła we mnie takie emocje? Chwyciłam kawałek kartki i zaczęłam rysować postacie anime.
-Wspaniale.
-No to nie są jakieś dzieła sztuki,ale to powinno wystarczyć.
-Jesteś cudowna.
-Musisz znaleźć jakiegoś grafika,żeby zrobił to nieco lepiej.
-Ale po co szukać? Przecież to jest cudowne.
Nie wiem co się ze mną działo. Bruno zaczął działać mi na nerwy,a każde jego słowo brzmiało okropnie.
-Zamówię pizzę.
-Zamów, a ja będę szła. Mam masę nauki.
-Nie wygłupiaj się.
Nie zważałam na jego słowa. Ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór. Najszybciej jak się tylko dało pobiegłam do domu. Ale jak mówią : gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Co chwilę trafiałam na czerwone światło, pomijając fakt,że zostałam oblana wodą z kałuży,przez ogromną ciężarówkę.
-Nie dość,że się późno wraca, to jeszcze przemoczona jak kura- marudziła Żmija.
Nie zważając na jej słowa weszłam na górę.
-Jędza ma dziś urodziny-rzekł Adam na mój widok.
-Pasowałoby złożyć życzenia-burknął i pokazał mi niewielkiego kaktusa.
-Chcesz jej to dać?-spytałam.
-Tak. Ida z Kubą pakują właśnie czekoladki...
-Zaraz się dorzucę-mruknęłam i zaczęłam grzebać po kieszeniach.
Po chwili ta dwójka wyszła z pokoju. Kuba obdarzył mnie oschłym spojrzeniem.
-Sto lat...-zaczął Adam swoim basem,a nasz trójka pociągnęła za nim.
-Cicho-krzyknęła Żmija.
-W dniu pani urodzin składamy najszczersze życzenia-wyjąkała Ida.
-Myślicie,że wam czynsz obniżę?
Ta kobieta była nieadekwatna. 
-Życzymy dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności-dodał Kuba.
-Czekoladki i kaktus...symbolizujący moją osobowość?-spytała. 
Na naszych twarzach pojawił się czerwony rumień. Właśnie! Kto akurat wybrał kaktusa? Przecież w kwiaciarni są miliony różnych kwiatów: storczyki, tulipany, gerbery, goździki...
-Spadajcie mi stąd! Wstrętne małolaty!
No proszę! W szkole uczą nas tolerancji i szacunku do osób starszych...Jak to rozumieć?
-Co za idiotka-bąknęła Ida i udała się do swojego pokoju.
-Oddasz jej klucze w moim imieniu?-spytał Kuba, spoglądając na Adama.
-Stary, przemyśl to jeszcze raz...
-Długo się namyślałem.
Nie wiem o co chodziło. Czy to wszystko było przeciwko mnie?Po co w ogóle ta rozmowa i o co może chodzić?
- Pieniądze za czynsz dam jej osobiście...
-Przepraszam, czy mogę wiedzieć o co tu chodzi?- spytałam, zupełnie przypadkowo.
Kuba zignorował mnie i udał się do swojego pokoju.
-Bruno skomplikował całą sytuację-zaczął Adam i już miał mnie opuszczać, kiedy to złapałam go za rękę rzekłam:
-O co wam chodzi? Z Brunem spotykam się tylko i wyłącznie w imię przyjaźni...
-Przyjaźni, która przerodziła się w miłość?
-Przestań!-wrzasnęłam.
-Ciszej!-dało się słyszeć głos Jędzy.
-Ten idiota Kubuś marnuje sobie przez ciebie życie...
-Co masz na myśli?- i w tym momencie wróciły do mnie te wszystkie wspomnienia...Począwszy od Woodstocku, skończywszy na pocałunku...
-Zmienia szkołę, miejsce zamieszkania...Zamierza iść do najgorszego liceum w mieści, byleby dalej od ciebie... Mówił coś, że źle zrobił i chciał naprawić wszystkie błędy...
-Co konkretnie?
-Nie wiem... Mruczał coś... ,,Nawalił się jak stary PKS''.
Adam chciał wszystko obrócić w żart. Po raz kolejny ( dzisiejszego dnia) nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Zaczęłam dostrzegać u Bruna wszystkie wady...Kuba był moim ideałem... Co tam pocałunek i wszystkie kłótnie odeszły na bok... Moje nogi same zaprowadziły mnie pod jego pokój... Zapukałam...
-Przepraszam- krzyknęłam, rzucając mu się naszyję.
Chyba czekał na ten moment...
-Kasia...
-Kuba, nie rób tego, nie wyprowadzaj się!
Były łzy...Oczywiście moje.
-To ja cię przepraszam...Ten Bruno...
-Nie mów o nim.
Zniknął z mojej pamięci. Zupełnie jak ołówek wymazany przez gumkę. Czułam do niego jakąś odrazę. Moja intuicja mówiła,że nie jest ze mną szczery... Bo po co jego matka miałaby chować szminkę w jego torbie?

4 komentarze:

  1. Wciągające :) Zaczne od początku bo nie kumam o co cho :\ http://puzonxd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane :D

    Wpadniesz też do mnie?
    http://allmanette-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Od początku wolałam Kube i cieszę się że zaczeła w końcu dostrzegać wady Bruna. Nie przypadł mi szczególnie do gustu. Mam nadzieję, że wybierze Kubę ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Też przemyślałam sytuację i stwierdziłam,że z Kubą ''jestem bardziej zżyta'', pomimo tego, że zrobił tak wiele złego i sprawił mnóstwo przykrości Kasi :D Ale czy go wybierze??

      Usuń