niedziela, 30 marca 2014

Nowe życie

-Ale obiecaj mi,że się nie wyprowadzisz...Kuba ja wszystko przemyślałam...Przypomnij sobie jak...-mówiłam ze łzami w oczach.
-Kasiu, tylko nie płacz.Porozmawiajmy normalnie. Muszę wiedzieć na czym stoję.
-Bruno nic dla mnie nie znaczy.
-Czekaj, czekaj. Jeszcze nie tak dawno mówiłaś,że jest cudownym facetem, a teraz co?
-Mniejsza z tym.
-Kaśka, tak być nie może. Najpierw nasz związek, potem ten cały Bruno...
-Jaki nasz związek? Nie było żadnego związku!
-Ale coś zaiskrzyło. Ten drań cię zranił i chcesz wrócić do mnie?
-To nie tak jak myślisz...
-Pamiętaj,że zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym,ale już za późno.
-Jak za późno? Z czym za późno?
-Od jutra tu nie mieszkam.
Usiadłam na łóżku. To było podłe z jego strony. 
-Chyba sobie żartujesz! Nie możesz.
-Co nie mogę? Wszystko już załatwione. Znalazłem sobie nowe lokum.
-Chcesz to wszystko rzucić i po prostu mnie zostawić?
-Może to głupio i chamsko zabrzmi,ale:tak. Gdyby nie ten Bruno zostałbym tu.
-W czym on ci przeszkadza?
-Przed chwilą był, teraz go nie ma. Będziesz się tak nami bawić?
-Kuba!-krzyknęłam.
-Kasiu, już mówiłem. Moja decyzja jest nieodwołalna.
-W takim razie gdzie będziesz mieszkał?
-Na drugim końcu miasta!
-Przemyśl to jeszcze...
-Już wszystko przemyślałem. Teraz twoja kolej. Czy aby na pewno Bruno nie jest dla ciebie wszystkim? 
Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie. Na niebie świecił złoty księżyc. ,,Co ja najlepszego zrobiłam?''-myślałam. Kuba wyjeżdża, Bruno zapewne już kogoś ma. Dlaczego byłam taka naiwna i dałam się uwieść dwudziestopięcioletniemu mężczyźnie? Dlaczego? Nie wiem ile myślałam i w jaki sposób zasnęłam,ale kiedy otworzyłam oczy było już jasno. Spojrzałam na zegarek. Była siódma piętnaście. Dziś nie idę do szkoły-postanowiłam i podeszłam do szafki, w której miałam trochę słodkości. Wpakowałam sobie garść draży do ust i padłam na łóżko.Wtem usłyszałam dźwięk mojego telefonu. 
-Tak?-spytałam sennie przegryzając słodkości.
-Kasiu, jesteś wielka-powiedział ożywiony głos. Nikt inny, tylko Bruno.
-Wysłałem wczoraj twój projekt. Nie uwierzysz! Producent był w szoku. Ma nawet pomysł,żeby odwołać cały konkurs, bo jest pewien,że nie znajdzie się nic lepszego...Kasiu, jesteś tam?-spytał, łapiąc oddech.
-Jestem... Bruno, przemyślałam całą sytuację i wydaje mi się,że nie powinniśmy się spotykać.
-Nie żartuj sobie.
-Mówię całkiem serio.
-O co ci chodzi? Zrobiłem coś nie tak!
-Nie...To znaczy nie wiem. Uważam,że to nie ma sensu...
-A nasze korepetycje? A Sebastian?
-Nie mam na to głowy. Przeproś twoją matkę i samego Sebastianka i powiedz,że nie będę udzielała mu lekcji.
-Chyba sobie żartujesz! Chcesz to wszystko przekreślić?
-Chcę zacząć nowe życie, bo wiem,że zrobiłam wiele złego... Nie wspominając,że zraniłam wiele osób.
-I wciąż ranisz!
-Bruno! Przestań.Po wczorajszym wieczorze straciłam do ciebie zaufanie...
-Chodzi ci o tę koszulę i szminkę?
-Nie sądzę,żeby twoja mama nosiła topy ze wzorem uśmiechniętego kotka?
Zamilkł... 
-Ewidentnie nie myliłam się. Nic nie musisz mówić! Nie spotykajmy się. Wróć do swojej przeszłości i zapomnij o mnie.
-Kaśka!
-Znalazłeś już jakieś wytłumaczenie?-spytałam.
-Zrozum...
-Tu nie ma nic do zrozumienia... Bruno, zapomnij o mnie, tak jak ja zapomniałam o tobie...
Po tych słowach rozłączyłam się i wyszłam na korytarz. Była tam cała trójka: Kuba z bagażami, Ida i Adam.
-Stary, będzie mi ciebie brakować! Nie wiem jak ja wyciągnę na dwóję z chemii!-mówił Adam.
-Nie przesadzaj! Już nie bądź taki dobroduszny.
-No wiesz! Co dwie głowy to nie jedna!-mruknęła Ida i rzuciła mu się na szyję.
-Ale nie zapominaj o nas i od czasu do czasu wpadaj!
Ida z Adamem obrzucili mnie złowrogim spojrzeniem. Tak! To ja byłam sprawcą tej całej akcji. To ja zawiniłam!
-Odprowadzę cię!-mruknęłam.
-Klucze ma Adam- rzucił w kierunku Jędzy.
-Zrobiłam ci trochę faworków na drogę-powiedziała, podając mu papierową torbę.
Tego tobym się nie spodziewała! A jednak Żmija ma jakieś sumienie!
-Do widzenia!
Na dworze było chłodno.
-Kuba, masz rację! zepsułam wszystko. Zraniłam ciebie, siebie...No i może troszeczkę Bruna...
-Przestań! Nie możemy porozmawiać jak za dawnych lat?
-Chciałabym...Ale nie zapominaj o mnie i odzywaj się od czasu do czasu!
-Nigdy nie zapomnę. Oczywiście będę wpadał,żeby troszkę zdenerwować Jędzę.
-Wszystkiego Najlepszego!
-Tobie też! No ale nie róbmy z tego tak wielkiego dramatu. Przecież nasze szkoły są niedaleko siebie, także możemy widywać się codziennie.
-Racja! Ale mimo to będzie mi strasznie przykro.
-Kaśka, nie załamuj się. Tak będzie lepiej! Najwidoczniej nie byliśmy sobie pisani. Może wrócisz do Bruna...
-Nie byliśmy nawet ze sobą...w ogóle z nim skończyłam.Skończyłam ze wszystkim...Teraz pozostała mi tylko nauka. Może będę tak inteligentna jak Julianek?-dodałam ze śmiechem. 
Rozmawiając o wszystkim i o niczym, doszliśmy na dworzec autobusowy.Tam, wśród wielkiego tłumu i ciągłych przepychanek, nie byliśmy skorzy do rozmów. Po kilku minutach pojazd nadjechał. Kuba wtaszczył do niego wielką walizkę. Odjechał... Niby na drugi koniec miasta... Ale wydawało mi się,że wybiera się na drugi koniec Wszechświata. Czułam się jakoś... NIJAK SIĘ CZUŁAM. Opuszczona, złośliwa, samotna, zdradliwa... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz