Nie miałam zamiaru wracać do domu. Szłam chodnikiem, mijając znajome twarze, które gdzieś się śpieszyły. Co chwilę markotnie mówiłam: ,,Dzień dobry''. Ach! Byłam zrezygnowana. Nie znosiłam tego uczucia, kiedy to miałam zupełną pustkę w głowie.
Rozmyślając tak o wszystkim i o niczym, zobaczyłam auto, które zahamowało kilka metrów niedaleko mnie. Moje serce zaczęło bić nieco szybciej. Naturalnie, że facet chciał się zapytać o drogę, bądź jakiś sklep, ale ja zawsze wyobrażałam sobie nieziemską scenę porwania.
-Przepraszam- usłyszałam- czy mógłbym o coś spytać?
Zbliżyłam się w kierunku nowiutkiego Audi. I wtem...Bruno! Za kierownicą siedział Bruno. Ten sam z którym rozmawiałam kilka minut temu.
-Kasia, musimy porozmawiać-oznajmił.
-Rozumie się,że teraz będziesz za mną jeździł i prosił abym pojechała do tej zakichanej Werony.
-Właśnie tak. To twoja praca...
-Moja praca, podpisana przez ciebie. I wycieczka też jest dla ciebie.
-Przestań się wygłupiać- rzekł- chyba nie byłbym w stanie zrobić takiego głupstwa. Wycieczka nie może się zmarnować.
-Może czy nie. Co za różnica? Tyle razy prosiłam cię, abyś dał mi spokój.
-Ale dałem ci spokój. Chcę tylko, żebyś pojechała na tą wycieczkę.
-Bruno- rzekłam podniesionym tonem.
-Kasia, posłuchaj mnie...
-To ty mnie posłuchaj. Do żadnej Werony nie pojadę. Moja praca, ale ty jesteś pod nią podpisany. Jak chcesz, to jedź, jak nie to nie. A teraz proszę cię, abyś się ode mnie odczepił.
Bruno zrobił posępną minę i zapalił samochód.
-Jak wolisz, ale gdybyś zmieniła zdanie...
-Nie zmienię.
-Ale gdyby coś, to zadzwoń.
Po tych słowach ruszyłam w stronę domu. Byłam wściekła. W takich momentach potrzebny jest człowiekowi worek treningowy. Ta cała sytuacja z Galaretą i Brunem nieco mnie przerastała.Kiedy weszłam do domu, mama z radością podbiegła do mnie i szepnęła:
-Mamy gości.
Weszłam do salonu. Na kanapie siedziałam dystyngowana kobieta z nastoletnim synem.
-Kasiu, to jest pani Ewa. Moja pielęgniarka.
Spojrzałam na matkę z wyrazem zapytania.
-Miałam lekkie skurcze.
-Kiedy? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Ale nic mi nie było. To normalne. A poza tym nie chciałam ci przerywać spotkania. Paweł często się o ciebie pytał.
Pani Ewa roześmiała się i wzięła sobie kolejne, kruche ciasteczko.
-To jest Romek- tu wskazała na chłopaka z blond włosami.
-Nie sądzę, aby nasze tematy przypadły wam do gustu. Może weźmiesz Romka do siebie-zaproponowała mama.
Prawdę mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty,aby spędzać czas z obcym chłopakiem. Jednak nie wypadało odmawiać.
-Siadaj- rzekłam pokazując na moje łóżko.
Usiadł. Był niczego sobie. Długie, blond włosy zasłaniały mu czoło i prawie ,, wchodziły'' do oczu.
-Całkiem przytulna norka- dodał z rozbawieniem.
Zmusiłam się do sztucznego uśmiechu.Przez chwilę nikt nic nie mówił.
-Może czegoś posłuchamy- zaproponował Romek, zerkając na półkę z magnetofonem.
Wybrałam byle jaką płytę. Chwilę potem dało słyszeć się piosenkę James'a Blunt'a ,, You're beautiful''.
-Uwielbiam ten kawałek-stwierdził, po czym zaczął nucić angielskie słowa piosenki.
-Mogę cię o coś spytać?- powiedział nagle.
-Tak?
-Dlaczego jesteś taka... taka smutna?- wyjąkał.
Nie miałam zamiaru mu opowiadać o całej sytuacji, ani też bezczelnie odpowiadać, że to nie jego sprawa.
- Ach! Po prostu każdy ma swój zły dzień.
-Rozumiem. Matka ostatnio też siedzi mi na karku. Ciągle tylko moja szkoła i przyszły zawód. Ubzdurała sobie, że idę na medycynę i chwali się tym na prawo i lewo.
-To chyba dobrze.
-Wspaniale. Szkoda tylko, że nie myśli o moich odczuciach i marzeniach.
-W takim razie, co chciałbyś robić.
Ten zamkną oczy i zaczął opowiadać. Robił to z takim zadowoleniem.
-Kiedyś ojciec kupił mi lustrzankę. Był to sprzęt, który mnie niesamowicie zafascynował. Kiedy trochę zapoznałem się z instrukcją pstrykałem zdjęcia wszystkiemu. Nie było rzeczy, której bym nie uchwycił. Oczywiście na początku były to dość błahe i nieciekawe fotki, ale z czasem uczyłem się nowych rzeczy i inaczej patrzyłem na świat. Kilka razy miałem zaszczyt pracować z profesjonalistami. Ale matka powiedziała: STOP. Nie dała mi wyboru szkoły. Liceum o profilu biologiczno-chemicznym, apotem studia medyczne. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez fotografii.
Romek zmarkotniał.
-W takim razie ty też powiedz jej: STOP. To nie jej życie. On tylko ci je dała. Dała, abyś mógł się rozwijać i widzieć świat inaczej.
-To nie jest...
-Jest. Powiedz jej co o tym myślisz. Zbuntuj się.
Rozmawialiśmy dość długo. Opowiedziałam Romkowi o moich problemach. To dziwne, ale zachowywaliśmy się jak przyjaciele, którzy rozmawiają po latach.Kiedy skończyłam swoją opowieść, rzekł:
-Kuba był idiotą, ale sądzę, że wszystko się zmieni. Bruno... dobrze zrobiłaś, nie zadając się z nim. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie podoba mi się ten typek. Wydaje mi się, że jemu chodziło tylko o jedno. Kubie nie... Był taki czuły...
Nie wiem, co powinnam o tym myśleć. Czasami na prawdę brakowało mi Kuby i jego uśmiechu, rozmów. Może powinnam tam wrócić, przeprosić go i zacząć wszystko od nowa? Może? Ale do jasnej cholery! Ja przecież zaczęłam nowe życie. Bez chłopaków- Kuby i Bruna.